poniedziałek, 1 grudnia 2014

Varsovie.

na zdjęciu wystawa 13.12.2011r z okazji rocznicy Stan Wojennego na Krakowskim Przedmieściu.

Varsovie...

Mam nadzieje, że problemu nie było - zgodnie z obietnicą złożoną w ostatnim poście i małym nawiązaniu do zdjęcia chyba nie trudno zgadnąć, iż swój kolejny post poświęcę właśnie Warszawie. Mieście dla mnie szczególnym, na które patrze w swój własny, indywidualny sposób. Wielki kulturalny ośrodek, ogromne możliwości, duże pieniądze, przenikający się świat polityki i biznesu. Z drugiej strony miasto, które zostało pozbawione swojego dorobku podczas wojny, po jej zakończeniu spętane przez komunistyczny aparat, po którym w samym centrum miasta pozostał nam tylko moloch do nieba w postaci pamiątki... Ilu ludzi, tyle może być spojrzeń. Będąc w Warszawie spacerując po Łazienkach zawsze w głowie układam sobie scenariusz, jak wyglądało życie 50 lub 70 lat wcześniej. Z jakimi problemami zmagali się wtedy jej mieszkańcy. Doceniam wtedy od razu, to co mam w tej chwili, w jakich warunkach mogę podejmować życiowe zmagania, ale to wyobrażenie pozostaje w myślach zawsze na długo. Tak wiem, brzmi to wszystko jak banał. Natomiast podchodzę do tego bardzo bezpośrednio, wręcz emocjonalnie. Z tym miastem, czy też nawet z tym krajem jest jak z osobą, którą bardzo kochamy. Natomiast mamy świadomość błędów jakie do tej pory popełniła oraz ułomności, jakich nie ma szans się już wyzbyć w przyszłości. Kiedy widzisz jej opłakany stan, jest Ci po prostu żal lub też przykro. Kiedy widzisz, że podejmuje rękawice i próbuje zminimalizować dystans dzielący ją z innymi, lepiej rozwiniętymi - rozpiera Cię duma. Kiedy widzisz jak popełnia z premedytacją kolejny raz te same pomyłki - pojawia się wściekłość. Patrzę na Warszawę głównie przez pryzmat przegranego Powstania, natomiast jestem zbyt młody by oceniać. Staram się po prostu zrozumieć, stawiać w roli tych, którzy nie mieli wyjścia. Kiedy widzę relikty komunizmu, który uważam, że zrobił spustoszenie w mentalności Polaków nie mniejsze niż lata wcześniejsze - jestem właśnie wtedy wściekły. I po tym wszystkim kiedy w 2014 roku widzę, że jednak jest wiele płaszczyzn, na których nie możemy się wstydzić przed Zachodem, wtedy mogę mówić o dumie.

I to na tyle takich emocjonalnych rozkminek. W kolejnym poście ciąg dalszy nastąpi, stay tunned...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz